Szymon Ziółkowski Szymon Ziółkowski
1230
BLOG

Dopracowników gminy Teresin.

Szymon Ziółkowski Szymon Ziółkowski Kultura Obserwuj notkę 12

…„z jednej strony zapaść finansowa, przejawiająca się niewielkim budżetem, długami, niepopłaconymi fakturami; z drugiej- rozpasani , niekompetentni, dbający o własne interesy, aroganccy urzędnicy, odpowiadający za zarządzanie i nadzór, oraz masa zastraszonych pracowników szeregowych, „bijących pokłony” za to tylko, że mogą w urzędzie pracować. O ile ci ostatni jako dobrzy i doświadczeni pracownicy sumiennie wykonywali zlecone zadania, o tyle porażała ich zgoda i brak reakcji na poczynania przełożonych. Ludzie ci w dużej mierze przerastali swe dotychczasowe kierownictwo i doskonale musieli zdawać sobie sprawę z tego, co dzieje się w gminie, jednak apatia i zmowa milczenia były powszechne. Strach przed konsekwencjami i życie w środowisku teresińskim musiało paraliżować najlepszych nawet pracowników.”…

                                    („Gmina Teresin- moje Westerplatte”, rozdział VIII, str.76)

           

           Wszystko wskazuje na to, że ten opis zachowuje swoją aktualność także w dniu dzisiejszym. Gdy wchodzę do urzędu (zapewne podobnie dzieje się, gdy wchodzi radny Kacprzak), raptem spada na wszystkich jakaś zasłona, giną uśmiechy, zapada cisza, jakieś odrętwienie, ściśle kontrolowany staje się każdy ruch i każde słowo. To strach. Lecz myli się ten, co myśli że to strach przede mną i z mojego powodu. Przecież ja jestem tylko zwykłym petentem. Fakt, zawsze wiem po co idę, o co mam pytać i prosić, wiem jak się zachować, jakie są moje prawa i obowiązki ze strony urzędu. Wiedzą o tym także urzędnicy. Problem polega na tym, że pracownikom gminy nie wolno zrobić czegokolwiek bez zgody ich przełożonego (otwarcie o tym nam mówią). Wszystko co istotne , a ma trafić do Kacprzaka i Ziółkowskiego, musi zyskać aprobatę najwyższego zwierzchnika. Poza tym trzeba uważać, gdyż czuwa „wielki brat” w postaci np. radnego Kaźmierczaka, który jako pracownik zakładu komunalnego całymi godzinami przesiaduje w urzędzie. Zgrywa niby kumpla, niby zatroskanego aktywistę, ale po co tam siedzi, to wszyscy dokładnie wiedzą. Takie narzędzie w ręku wójta, wzorzec niezależności plus zdrowia publicznego (a może zależności plus choroby publicznej). Stąd właśnie bierze się strach, przekonanie o władczej mocy zwierzchnika. Stąd biorą się konkretne, niedopuszczalne postawy pracowników urzędu, takie jak np. ukrywanie i blokowanie dostępu do informacji publicznej.

 Dlatego właśnie doświadczony, wykształcony pracownik biura Rady Gminy, w godzinach pracy komponuje materiały wyborcze wójta. Robi to mimo, że wchodzi w skład Gminnej Komisji Wyborczej i doskonale wie, że wykracza to poza wszelkie standardy i jest nadużyciem.

Dlatego właśnie sekretarz gminy pełniąc funkcję Kuratora, nie dopełnia swych obowiązków i „do kosza wrzuca” wpływającą do niej skargę, zamiast przekazać ją do sądu.

Dlatego właśnie palacz i kierowca gminny, służbowym samochodem, za publiczne pieniądze wozi wójta na spotkania wyborcze (np. w Masznie). Pewnie dlatego, aby nie pobrudzić lewusa (sory lexusa) i by jego pracodawca mógł sobie pofolgować za stołem, po odbytym wiecu.

           Uwagi te dotyczą jednak nie tylko pracowników zza biurka czy kierownicy. Miałem okazję wymienić uwagi ze zwyczajnymi pracownikami zakładu komunalnego, pracującymi w terenie przy wycinaniu przydrożnych krzaków. Z rozmowy tej wynikało wprost, że brak prostego, ale fachowego sprzętu i kompetentnego nadzoru wykonywanych zadań, zniechęca do wydajnej i efektywnej pracy. Czyni ją beznadziejną i pozbawioną sensu, o czym wiedzą ci zwykli pracownicy, a o czym nie mają pojęcia ich przełożeni. Bo przecież Kaźmierczak musi siedzieć w gminie i tam nadstawiać ucha. Ale oni też boją się o tym mówić otwarcie. Prosili, abym ja to uczynił, co też się stało, nie wiem tylko jaki był tego skutek.

           Pamiętam jak osiem lat temu, gdy zostałem wójtem, sami pracownicy urzędu mówili mi, jak straszono Ziółkowskim, że jeśli przyjdzie to wszystkich pozwalnia. Łatwo sobie wyobrazić, że teraz jest podobnie. I co z tego, że nie ma to związku z rzeczywistością. Nie pozwalniał Ziółkowski, zapewne nie pozwalnia też Ziółkowska. Nie wiem co zrobiłby Jacek Chojnacki. Nic nie pisze o tym w swej ulotce programowej (może dlatego, że nie znalazł na ten temat żadnego cytatu ze świętego lub filozofa). Tak naprawdę bardziej powinniście bać się państwo Marka Olechowskiego. Bo jeśli on wygra, to stan obecny będzie się utrwalał. Będziecie musieli kryć jego prywatne porażki, niekompetencję i uzależnienie od środowiska skutkujące nadużyciami. Będziecie wkomponowani w mechanizm propagandy, fałszywego kreowania rzeczywistości, bo liczyć się będzie tylko trwanie przy żłobie i interesy osób pozostających w tym układzie. Przed ludźmi świecić będziecie oczami i robić dobrą minę do złej gry. Przecież Wy jak mało kto znacie faktyczny stan tej gminy i stosunki panujące w urzędzie. Otwórzcie się w pełni na prawdę i dobro publiczne, do służby której jesteście powołani jako pracownicy zatrudnieni w gminie. Zamieńcie strach na nadzieję, że może być normalnie, zgodnie z prawem i ku pożytkowi ogółu. Odrzućcie stres i wyzwólcie wszystkie swe zdolności na rzecz efektywnej pracy. Wrzucając kartkę do urny jesteście całkowicie wolni. W kabinie nie będzie Olechowskiego, czy Kaźmierczaka. Wtedy to wy macie nad nimi władzę, którą możecie zachować także na przyszłość.

           Głosować na Marka Olechowskiego i jego ludzi to po prostu wstyd. A mówiąc do młodszego pokolenia, to zwyczajny obciach.

                                                               Szymon Ziółkowski.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura